30 paź 2013

Będzie nowy satelita ?

     Według naukowców z University of California w Berkeley stan wiedzy i rozwój technologii pozwala na budowę satelity teledetekcyjnego, który mógłby wykrywać pożary na powierzchni Ziemi. W tej kwestii niewiele zmieniło się od dziesięcioleci, są to zazwyczaj wieże obserwacyjne i często przypadkowa lokalizacja zagrożenia przez naocznych światków. Dość nowym rozwiązaniem jest wykrywanie pożarów za pomocą dronów, jednak z uwagi na zasięg i czas takich nalotów nie jest ono doskonałe. Oczywiście dzięki satelitom również można walczyć z pożarem, jednak zazwyczaj już podczas trwania żywiołu. Pomagają wtedy określić jego rozmiary i dokładną lokalizację oraz dzięki zbieranym danym (np. atmosferycznym) przeprowadzać symulację rozprzestrzeniania się pożaru.

Artystyczna wizja satelity FUEGO


    Projekt FUEGO – the Fire Urgency Estimator in Geosynchronous Orbit, bo o nim mowa jest przeznaczony do wczesnego wykrywania mniejszych pożarów, co pozwoli na szybszą reakcję służb ratowniczych, a przez to ograniczenie zniszczeń po takim żywiole. Ponadto satelita mógłby obrazować powierzchnię regionu nieprzerwanie (poruszałby się po orbicie geostacjonarnej) i przekazywać zdjęcia co kilka sekund w poszukiwaniu zarzewi pożarów niemal w czasie rzeczywistym.

     Pomysł stworzenia takiego satelity nie jest nowy, ale jak do tej pory nie było na tyle tanich i czułych sensorów, które mogłyby wykryć pożar i odróżnić ten obszar od innych jasnych punków obrazowanej sceny np. refleksy świetlne od szyby samochodu czy lustra. Szybsze moce obliczeniowe komputerów, zwiększenie czułości detektorów oraz bardziej złożone i zaawansowane analizy mogą praktycznie wyeliminować fałszywe alarmy powstałe wskutek złej interpretacji obiektu. Naukowcy uważają, że zaprojektowany przez nich sensor jest w stanie wykryć pożar o wielkości już powyżej 10 stóp (czyli ponad 3 metry).
Źródło: www.nasa.gov
    
     Sam satelita składałby się m.in. z kamery, filtra podczerwieni oraz urządzenia do nagrywania, a jego zasada działania polegałaby na tym, że wyszukiwane byłyby jasne punkty wyróżniające się z otoczenia i jednocześnie zmieniające się w czasie. Wszystko poprzez wykonywanie szybkich obliczeń pozwalających na stwierdzenie czy zarejestrowane po sobie obrazy różnią się jeden od drugiego. System był na razie testowany na istniejących obrazach, jednak naukowcy mają nadzieję, że w najbliższym czasie uda im się przetestować go na prawdziwym ogniu, który byłby wyjściowym w identyfikacji pożarów.
     Jak twierdzą autorzy koszt takiego satelity mógłby zwrócić się nawet w czasie jednego sezonu. Istnieje również duże prawdopodobieństwo, że oprócz pieniędzy oszczędzono by połacie lasów i terenów zagrożonych pożarami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz